Niezadowoleni z pracy aktywni w social mediach
Pracodawcom zależy na odpowiednim employer brandingu – budowaniu wizerunku firmy postrzeganej jako pracodawca marzeń. Dużą wagę przykładają do tego, jakie zdanie o marce pracodawcy mają obecni pracownicy. To ich poglądy w dużej mierze wpływają na odbiór firmy na zewnątrz. Działania przedsiębiorstwa powinny być tak prowadzone, aby przyszli kandydaci – przez pryzmat opinii już zatrudnionych osób – dostrzegali atrakcyjne środowisko dla rozwoju swojej kariery.
O zmianie pracy najczęściej na Facebooku
Zgodnie z prognozami ekspertów zbliżyliśmy się do rynku, w którym reguły dyktować zaczęli pracownicy. Sytuacja korzystna dla tych ostatnich staje się jednak problemem dla pracodawców. Jak wynika z danych IMM, w 2018 roku o chęci zmiany pracy internauci wspominali średnio w siedmiu tysiącach wpisów w social mediach miesięcznie. Mogły być one z kolei wyświetlone przez innych użytkowników sieci ok. 5 milionów razy. To oznacza, że kilka tysięcy wzmianek mogło stać się inspiracją dla znacznie większej grupy czytelników treści zamieszczonych w sieci.
Najdogodniejszym środowiskiem do dzielenia się opiniami i komentarzami tego rodzaju jest Facebook. To właśnie stąd za pośrednictwem monitoringu internetu pracodawcy mogą czerpać wiedzę na temat opinii, którymi dzielą się na ich temat pracownicy – nie tylko między sobą, ale bardzo często również publicznie, udostępniając je na szeroką skalę.
Na rynku pracy nie tak kolorowo
Polacy narzekają w internecie na słabe warunki finansowe, kiepskie kierownictwo i brak wyzwań, ale rzadko decydują się na gwałtowną zmianę. Z analiz IMM na temat wybranych powodów do zmiany pracy wynika, że miesięcznie na ten temat pojawia się średnio siedem tysięcy publikacji w internecie i social mediach. Najwięcej z nich publikowanych jest na Facebooku (70 proc.). Najwyraźniejsze wzrosty liczby komentarzy widoczne są w dwóch okresach – w grudniu i maju. We wpisach wyczuwalne jest wyraźne niezadowolenie.
Zdaniem internautów już samo szukanie pracy trwa zbyt długo, a polskie uczelnie nie przygotowują odpowiednio młodych ludzi na rynek pracy. Jednak po głębszej analizie materiałów okazuje się, że wielu kandydatów za długi okres poszukiwania pracy uznaje trzy miesiące, a uczelnie wydające na rynek pracy nieprzygotowanych absolwentów to głównie opinie studentów politologii.
Problem bezrobocia wśród młodych jest oczywiście widoczny, chociaż według ekspertów wśród młodych „gniewnych” coraz częściej występuje też efekt NEET (Not in Education, Employment, or Training). Są to osoby, które nie podejmują dalszej edukacji, nie szkolą się zawodowo i przede wszystkim nie pracują. Zgodnie z danymi Eurostatu w 2018 r. w Polsce wśród osób w wieku 20-34 lat odnotowano 16,4 proc. takich przypadków.
Motywy decyzji o zmianie pracy
Z badań IMM wynika, że główną przyczyną podjęcia decyzji o zmianie dotychczasowej pracy jest niskie wynagrodzenie. Motyw warunków finansowych pojawiał się w 32 proc. przebadanych wpisów dotyczących planów zmiany pracy. Jedna czwarta wzmianek dotyczyła niezadowolenia z kierownictwa lub przełożonego, 16 proc. wskazało na małe możliwości rozwoju w obecnym miejscu zatrudnienia. Wśród powtarzających się argumentów przewijały się też: zła atmosfera w pracy, nadmiar obowiązków, kiepskie warunki socjalne. Za motywacją do zmiany pracy przemawiała też chęć uzyskania stabilności zatrudnienia oraz otrzymywania bonusów w postaci korzyści pozapłacowych.
Zgodnie z danymi IMM według 25 proc. badanych użytkowników punktem zapalnym jest właśnie kierownictwo. Z niemal tysiąca komentarzy na ten temat połowa miała wydźwięk negatywny. Pracodawcy nie doceniają, wiecznie narzekają, nie są wyrozumiali, zależy im głównie na zysku – to główne zarzuty pracowników formułowane w mediach społecznościowych.
Eksperci przyznają, że mimo licznych zmian na rynku pracy w ostatnich latach, dla Polaków nadal szczególnie istotne są aspekty relacyjne, jak przełożony czy atmosfera w pracy oraz stabilizacja i zaufanie pracodawcy. Po części wynikać to może z uwarunkowań kulturowych, historycznych i geopolitycznych. Należy też brać pod uwagę zróżnicowanie pokoleniowe. Pokolenie X niechętnie zmieniało pracę, a pokolenia Y i Z są dużo bardziej otwarte na zmiany, ale jednocześnie są nowym, bardziej wymagającym typem pracownika.
Rekordowa frustracja na Facebooku i negatywne odczucia na Twitterze
IMM sprawdził też, gdzie Polacy najczęściej publicznie wyrażali swoje niezadowolenie z wykonywanej pracy. Monitorowane były deklaracje takie jak nie lubię/nienawidzę + swojej pracy/swojego szefa. W Polsce rok rocznie w przestrzeni mediów społecznościowych pojawia się kilka tysięcy skarg na wykonywaną pracę lub przełożonego. Rekord padł na Facebooku, gdzie jeden z użytkowników serwisu publicznie wyraził swoje niezadowolenie z pracy aż… 23 razy. Najczęściej wymienianym w serwisach społecznościowych powodem frustracji są niskie zarobki. Duże znaczenie ma także negatywny wpływ wykonywanego zajęcia na zdrowie fizyczne i psychiczne.
Inaczej niż w przypadku rozpatrywania zmiany pracy, negatywne odczucia wobec obecnego miejsca zatrudnienia najczęściej wyrażane są na Twitterze – aż 50 proc. wszystkich komentarzy ukazało się w tym serwisie. Na kolejnych miejscach znalazł się Facebook oraz internetowe forum portalu Gazeta.pl. Z monitoringu social media IMM wynika, że aż 55 proc. komentarzy, w których Polacy zadeklarowali niezadowolenie z pracy lub z przełożonego, zawiera dodatkowo słowa silnie nacechowane negatywnymi emocjami, w tym wulgaryzmy.
Duży zasięg postów
Łączny zasięg tego typu wzmianek wyniósł ponad 10 mln. To oznacza, że potencjalnie tyle osób miało szansę trafić w internecie na deklarację innego internauty o negatywnym stosunku do aktualnej pracy lub bezpośredniego przełożonego. A wśród ich odbiorców byli także zapewne rekruterzy, mogli być też potencjalni nowi pracodawcy oraz ci obecni. Komentarze, w których Polacy zamieszczali słowa krytyki wobec swojego pracodawcy, wywołały ponadto 100 tysięcy rożnego typu interakcji takich jak polubienia czy udostępnienia. To z kolei sprawiało, że widoczność komunikatów dodatkowo rosła.
Interakcje, które są esencją nowych mediów znacznie wzmacniają zasięg komunikatu. Oznacza to, że liczba osób, które miały kontakt z treścią, może lawinowo wzrosnąć w szybkim tempie – zwłaszcza w przypadku autorów śledzonych przez wielu obserwatorów. Oczywiście każdy kij ma dwa końce. Z tego samego powodu równie łatwo tutaj o szybkie zaognienie sytuacji kryzysowych dla marek i firm.